Jestem raczej spokojnym człowiekiem, ale przejaw chamstwa i braku kultury w stosunku do mnie lub innych ludzi wyzwala we mnie spore pokłady irytacji, przechodzącej czasem w gniew. Kiedy ostatnim razem wybierałem się do stolicy, by spotkać się z dziewczyną i spędzić z nią parę chwil, zdecydowaliśmy się pójść do kina. Wybór padł na zachwalane wszędzie „Bez Litości” z Denzelem [59 lat na karku!] Washingtonem. To był najgorszy seans w moim życiu.
Rozumiem, że w dzisiejszych czasach do kina może iść każdy. Za bilet płacimy, wchodzimy i filmem się delektujemy. Czasem kupujemy jeszcze popcorn, napój lub inne przekąski [ale to temat na inną, równie denerwującą, dysputę] i chcemy w spokoju obejrzeć film, niekoniecznie integrując się z resztą sali. Ale co w przypadku, kiedy ktoś ma w dupie takich jak ja? Co kiedy całkowity brak kultury przeszkadza w odbiorze filmu, za który dosyć słono musiałem zapłacić? Pomijając prawie 30 minut reklam przed seansem, podczas tego jednego posiedzenia nagromadziła się trójka osób, których szczerze w kinie nienawidzę.
- Fucker – Wyobraźcie sobie sytuację, gdzie przy każdym „mocniejszym” momencie w filmie akcji, niech to będzie strzał, cios, wybuch lub kraksa, ktoś z widowni rzuca długim, głośnym i denerwującym „Faaaaaaaaaak”. Słodki Jezu, miałem ochotę wstać i rzucić tym kolesiem przez całą salę, twarzą w dół, tak by haczył o każdy rząd krzeseł. Po zgaszeniu świateł nie widziałem jak wygląda, nie znałem jego stopnia naukowego, samochodu jakim jeździ i mieszkania w którym spędza noce. Dla mnie był zwykłym chamem, który myśli, że w kinie jest sam i chciał pewnie zaimponować partnerce. Swoją drogą nie wiedziałem czy jej współczuć tak skretyniałego towarzysza, czy życzyć im wszystkiego najlepszego, skoro ją takie wybuchy śmieszyły.
- Pies przewodnik – Kolejny z cyklu idę z dziewczyną, muszę pokazać jak elokwentny jestem. Dorośli ludzie, dziewczyna pewnie ma swój rozumek, a facet cały czas tłumaczy jej co się dzieje na ekranie. „Patrz, to ten który zrobił to tamtemu, a teraz poluje na tego”, a pod koniec filmu przechodził samego siebie – „wiesz kochanie, oni nie mają z nim szans, bo on jest wyszkolony, zabójczy i jest głównym bohaterem” [George R.R. Martin pozdrawia]. I tak mniej więcej od połowy filmu. Z jednej strony Fucker, z drugiej Piesek i cały seans biłem się z myślami, czy skupiać się na filmie czy klepać facepalmy.
- Biuro Obsługi Klienta – telefon. Ostentacyjny dźwięk popowego dzwonka, oczywiście głośność na maksa, podniesienie słuchawki. W głowie myślę sobie, że pewnie przeprosi, powie że jest w kinie i że później oddzwoni. O słodka moja naiwności – ten odbiera i prowadzi głośną [nawet nie próbując ściszyć głosu] i długą dysputę dlaczego Marek nie wysłał samochodu pod ten i ten adres. Później rozmowa przeszła na części, bez których jutro nie można pracować i z powrotem do Marka. Moja dziewczyna nie wytrzymała i równie głośno zwróciła mu uwagę, że to jednak jest kino i ludzie woleliby słuchać Denzela a nie jego. Naiwność wróciła, kiedy pomyślałem że przeprosi i się rozłączy, ale ten nadal prowadził szkółkę rozwiązywania firmowych problemów. Pomimo zwracania uwagi, on nic sobie z tego nie robił i dopiero po zakończeniu rozmowy zamilkł do końca seansu. Dzięki Bogu – jednego buca mniej.
Nie ogarniam tego jak wielkim problemem dla niektórych jest poszanowanie innych – co to za wysiłek wyciszyć telefon? Czemu nie można zachować uwag dla siebie? Czy naprawdę trzeba dorosłej kobiecie tłumaczyć jak małemu dziecku co się właśnie dzieje na ekranie, jeśli jest ona całkowicie zdrowa? A może to ja jestem zbyt delikatny na stolicę i wymagam zbyt dużo kultury od innych? I tak oto film, który bardzo przypadł mi do gustu został oznaczony bliznami prymitywnych przedstawicieli miłośników ruchomych obrazków.
Zamiast miło spędzonego czasu, wyszedłem zdenerwowany, zdegustowany i załamany jaki poziom niektórzy reprezentują. Zdziwiłem się tylko, że najwyraźniej oprócz mnie i dziewczyny, reszta widzów miała gdzieś co się dzieje poza ekranem sali kinowej. Znieczulica? A może nieuzasadniony strach przed wyjściem przed szereg? Takie zachowania trzeba tępić, ale co można zrobić, kiedy kino jest ogólnodostępne i byle buc może zepsuć seans ludziom, którzy przyszli na film, a nie tylko do kina i na popcorn.
Zdaje sobie sprawę, że taka sytuacja może mieć miejsce wszędzie, ale to właśnie w stolicy zawsze zdarza mi się trafiać na tego typu zjawiska. Za niedługo będę tam mieszkał i mam nadzieję, że po bliższym spojrzeniu Warszawa nie jest taka zła.
- 5 Komentarze
- Blog
- 07.10.2014
To ja mam chyba pecha bo się z tym w całej Polsce spotykam :)
Jako pracownik Cinema City, muszę Ci niestety odradzić zabieranie dziewczyny na filmy które miały premierę dość niedawno, jeżeli chcesz ominąć całe, za przeproszeniem, bydło, musisz wybierać się do kina albo poniedziałek – piątek albo przychodzić rano lub wersja dla cierpliwych – przynajmniej 3-4 tygodnie po premierze filmu (nie dotyczy hobbita) ;) Miłego seansu życzę ;)
Masz jeszcze jeden rodzaj kolesi..
Więdnący chwast – wyciąga łapska w górę, a potem zakłada ręce za głowę(gdy siedzisz za nim) i trzyma dopóki mu nie zwrócisz uwagi.
Problem zależny od gabarytów delikwenta
A za Tobą może siedzieć „Kopacz”, który lubi wymachiwać nogami (chyba z wrażenia, nie wiem) i przy okazji robić masaż pleców osobie na fotelu w rzędzie niżej.
Płuca odbite ;)