Długo nie mogłam znaleźć dla siebie klawiatury, która przypadła by mi do gustu jak moja laptopowa, do której się przyzwyczaiłam. Mateusz otrzymując różne klawiatury, zawsze pokazywał mi swoje nowe zabawki do testów, dzięki czemu miałam szerokie porównanie i zawsze zyskiwałam nowe doświadczenia z różnymi modelami. Któregoś pięknego dnia, choć to nie bajka – Matt przyszedł z nową „dziewczynką” i od razu się w niej zakochałam – mała, lekka, zgrabna i bardzo wygodna klawiatura Tesoro Tizona.
Zaraz po rozpakowaniu i dokładnym przyjrzeniu się dokładnie, postanowiłam coś napisać – jakim zaskoczeniem była przyjemność pisania po tej klawiaturze. Nie byłam przyzwyczajona do przycisków Kailh Black – a tu niespodzianka – chodzą dość lekko i miękko. Po chwili przyzwyczajenia się, już wiedziałam, że nie oddam jej Mattowi i ta recenzja będzie należała do mnie. Same klawisze mają wysoki skok, dlatego przypadkowe naciskanie klawiszy zostało tu wyeliminowane, a matowe końcówki zapobiegają ześlizgnięciu się palców z danego klawisza. Na pewno zwróciłam też uwagę na dźwięk, który wydają, ponieważ nie jest to klawiatura tak cicha, jak moja laptopowa, ale to kwestia przyzwyczajenia się – od roku Matt ma całe armie głośnych klawiatur mechanicznych, które każdego umarłego mogłyby obudzić z grobu, więc tym bardziej ucieszyłam się, że Blacki są zdecydowanie cichsze od jego ulubionych Brownów.
Klawiatura zajmuje tak mało miejsca! Jestem bardzo zadowolona z tego faktu, bo dzięki temu mam jeszcze sporo miejsca na biurku na tworzenie mojego małego, kobiecego bałaganu. Tizona jest tak mała między innymi dlatego, że jest pozbawiona niepotrzebnych ozdobników czy designerskich wykończeń. Wszystko jest zwarte, małe i minimalistyczne – plus dla projektantów, ponieważ można przypuszczać, że taki był właśnie zamiar firmy. Jeśli chodzi o napisy na klawiszach – są one bardzo przyjemne dla oka i nie ścierają się podczas intensywnego używania.
Tizona wykonana jest z bardzo solidnego, masywnego plastiku – Tesoro nigdy nie zawodzi na tej płaszczyźnie. Pomimo swoich niewielkich rozmiarów, klawiatura jest idealnie wyważona i ciąży do blatu tak, że nie zdarzyło mi się, aby sunęła po biurku – ba! nawet mam problem, żeby ją szybko przesunąć, jeśli potrzebuję zmienić jej położenie.
Same podłączenie klawiatury bazuje na złączu USB, które jest już standardem przy podłączaniu klawiatur do komputera. Pomimo tego, że należy użyć 2 slotów USB, aby podłączyć klawiaturę do komputera – zyskujemy również tyle samo dodatkowych, ponieważ klawiatura ma wbudowane 2 porty USB do podłączania akcesoriów- po jednym na każdą stronę. Do jednego z tych slotów możemy podłączyć np. klawiaturę numeryczną, którą można dokupić za około 100 zł – co nie jest dużym wydatkiem dla osoby, która często operuje numerkami. Dobrze czytacie, Tizona to tzw. klawiatura TKL [Tenkeyless], co oznacza nie mniej, nie więcej to, że nie jest wyposażona w blok numeryczny.
Nie uznaję tego za minus, bowiem jest to świadoma decyzja projektantów, a nie każdy korzysta z tych właśnie klawiszy. Dzięki temu udało się zachować kompaktowy kształt, a jeśli ktoś zatęskni za blokiem numerycznym, może go sobie dokupić. Dla mnie sytuacja win-win.
Tesoro życzy sobie za nią około 300 zł, co za podstawową klawiaturę mechaniczną nie jest wygórowaną ceną. Tizona waży niespełna 1 kg i ma niewielkie rozmiary [375mm x 140mm]. Dodajmy do tego dwa dodatkowe porty USB po bokach [można np. podpiąć pendrive, dysk zewnętrzny, a nawet napęd optyczny] i otrzymujemy prostą, małą i funkcjonalną propozycję dla ludzi, którzy nie chcą wydawać dużo pieniędzy, ale w końcu zaczną pisać wygodniej, niż na taniej membranówce. Ja już wiem, że do laptopowej klawiatury nie wrócę – Tizonę zabieram ze sobą do futerału, kiedy zabieram komputer na wyjazdy – mieści się i nie przeszkadza w transporcie.
Przeszkadza mi tylko sterownik, który pisząc skromnie, trąci już myszką i odstaje w kwestii designu oraz wygody interfejsu od konkurencji. Z oficjalnego źródła wiadomo jednak, że firma pracuje w pocie czoła nad nową wersją, która ma być zdecydowanie milsza dla oka i obsługiwać również urządzenia starsze. Poczekam, ściągnę, ocenię.
Pomimo, że klawiatura nie ma fajnego podświetlenia [jest ono dostępne w wersji Tizona Elite] czy możliwości ustawienia owego według ulubionego trybu – dla studenta piszącego pracę na studia – jest wyśmienita. Nie ma w niej nic rozpraszającego – dzięki czemu można po prostu skupić się na pisaniu. Na szczęście moja magisterka jest jeszcze przede mną i wbrew temu co mówią studenci, nie mogę się doczekać jej pisania – dopiero wtedy Tizona pozna gniew moich palców – oby wyszła z tego obronną ręką!
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, udostępnij go. Ciebie to nic nie kosztuje, a pokazuje, że doceniasz pracę, którą wykonuję.
Sprzęt do testów podesłał dystrybutor Tesoro na Polskę.
http://i0.wp.com/szachmatt.com/wp-content/uploads/2015/07/Tesoro.png?resize=710%2C200
- brak komentarzy
- Sprzęty
- 09.11.2015