Nie wiem co strzeliło do łba osobom odpowiedzialnym za promocję gry Middle-earth: Shadow of Mordor [po naszemu Śródziemie: Cień Mordoru], ale najwidoczniej ktoś mocno nie wierzył w sukces tej produkcji. Tak mocno, że chciał uciec się do zwykłego przekupstwa, bo inaczej tego nie można nazwać. O co dokładnie chodzi?

Otóż przed premierą gry, to przedstawicieli mediów oraz działających w serwisach YouTube oraz Twitch, najpopularniejszych użytkowników, rozesłano wiadomości z propozycją użyczenia kodu na grę, pod paroma warunkami. Im bardziej się z nimi zapoznawano, tym bardziej przecierano oczy ze zdumienia.

Osobiście nie mam nic do akcji promocyjnych z użyciem jutuberów lub streamerów, jeśli działa to na jasnych zasadach, a nagrywający mówią otwarcie, że materiały dostarczył dystrybutor lub producent. Co innego w przypadku, kiedy wydawcy zależy na tym, by w zamian za grę, która kosztuje około 120 zł na PC, pozyskiwać uwagę kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy potencjalnych widzów. Niektórzy powiedzą norma, inni przyrównają do prostytucji, a dla mnie to próba taniego skupienia uwagi na nowym produkcie w popularnym uniwersum.

Za ujawnieniem informacji o rzekomych szemranych interesach opowiedział TotalBiscuit, który poczuł się zniesmaczony wymogami jakie trzeba było spełnić, by dostać kopię gry do ogrania przed oficjalną premierą. Brytyjczyk poczuł się urażony i sprawę nagłośnił, a zawtórował mu Jim Sterling, który dotarł do zapisu umowy. Oto wytyczne, które według agencji PR-owej Plaid Social Labs należy spełnić po otrzymaniu kodu na grę:

  • Reklamować Shadow of Mordor wśród swoich widzów
  • Przekonywać, że warto grę kupić
  • Próbować zaciekawić tytułem niedzielnych jak i hardkorowych graczy
  • Przeprowadzić przynajmniej jeden stream na żywo
  • Wgrać na YouTube przynajmniej jeden materiał wideo na temat gry
  • Opublikować przynajmniej 1 tweet i jeden post na facebooku, w którym chwalą grę
  • Autorzy w materiałach wideo mają nawoływać [przynajmniej raz w filmie na YouTube i aż 5 razy podczas streamów] do sprawdzenia gry, linkować stronę gry w opisie.
  • Filmy mają być słusznej długości, by pokazać rozgrywkę i wywołać ekscytację u oglądających. Dodatkowo mają budować pozytywny obraz gry. Należy również poruszyć temat fabuły przedstawionej w grze.
  • Niemile widziane jest pokazywanie błędów, które mogą wystąpić podczas ogrywania tytułu.
  • NIE WOLNO wspominać o „Władcy Pierścieni” lub o trylogii filmów „Hobbit”. Tyczy się to bohaterów, scen, filmów i książek.

Najlepsze zostawiłem na koniec – firma [w domyśle Warner Bros.], musi autoryzować taki materiał wideo, co najmniej 48 godzin przed jego planowanym wypuszczeniem na kanale YouTube. Jeśli materiał nie spodoba się firmie, należy go przemontować lub pominąć niewygodne kwestie. A to wszystko za kod na grę, która w dniu premiery kosztowała 120 zł i dam sobie rękę uciąć, że większość sławnych jutuberów i tak by ją kupiła, by pokazać ją widzom i przy okazji, sporo na niej zarobić.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Shadow of Mordor jest świetną grą i podczas jej ogrywania mogę powiedzieć, że jedzie ona na marce Władcy Pierścieni [oops, miałem nie wspominać]. Tytuł broni się sam – jest grywalny, grafika cieszy oko, a zadania stawiają wyzwania. System Nemesis sprawuje się świetnie na pecetach i konsolach nowej generacji [na starszych konsolach jest mocno ograniczony].

Sprawdza się to, o czym dyskutowałem niedawno – w świetle oszczerstw jakie rzuca się na redakcje i stawiając jutuberów jako przykład szczerości i niezależności. Dość powiedzieć, że firma chyba celowo utrudniała wysyłanie kodów na grę redakcjom, które chciały ją po prostu zrecenzować. Nie podoba mi się taka praktyka i będę to podkreślał na każdym kroku. Dziwię się po raz kolejny, bo akurat ten tytuł nie ma się czego wstydzić i zawstydza jakością wykonania nawet wielomilionowe produkcje, które są kolejnymi częściami sławnych marek.

Wielkie brawa dla Monolith Productions za to, co zrobili z Cieniem Mordoru, karny kutas dla Plaid Social Labs i wielki znak zapytania nad Warner Bros., które chyba nie do końca było świadome kierunku w jakim podążała promocja ich gry.

3 komentarze

  1. Radek Handke

    Głupota… od zawsze mówiłem, że najlepszą reklamą jest zadowolony gracz i nic innego poza świetną grą nie trzeba robić.

    Odpowiedz
  2. Tomasz Arrow Wasiewicz

    Też tego nie ogarniam. Mówiąc szczerze agencja PR, która nie wie co reklamuje (w sensie jak to jest faktycznie dobre) powinna zostać wyrzucona w kosmos i nikt, nigdy nie powinien korzystać z jej usług! Co do SoM, ciągle czekam na swoją paczkę z grą, ale już niedługo :)

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany