Roccat Kova – Zawsze dawajcie drugą szansę

Pamiętam ten dzień, kiedy odpakowałem mysz Roccat Kova. Kiedy chwyciłem ją w dłoń pomyślałem tylko o tym, jak wąskim urządzeniem jest i jak problematyczne będzie granie. Po dwóch tygodniach, chciałbym się wrócić w czasie i sam sobie walnąć w pysk. Pomimo, że jestem zwolennikiem prostych konstrukcji i na widok czegoś odbiegającego od normy uciekam w siną dal, tak tutejsze rozwiązania zyskują po bliższym poznaniu.

Pierwszym co rzuca się w oczy są nietypowo ułożone przyciski dodatkowe. Wyglądają nieco jak płetwy rekina i mogą się wydawać niewygodnymi, ale tak nie jest. Powiem więcej, nawet podstawowe działania zaprogramowane w myszy już „od nowości” wydają się być przemyślane. Najbardziej wysunięte ku przodowi myszki przyciski (z lewej i prawej strony) odpowiadają odpowiednio za przewijanie stron w górę i dół. Zapytacie, po co do tego przyciski, skoro macie kółko myszki? Przyciski robią to zdecydowanie szybciej i wystarczy przytrzymać, by wnet znaleźć się u dołu lub wrócić na samą górę portalu.

Zacznijmy od początku, czyli spojrzeniem na specyfikację ze strony producenta:

screenshot-www.roccat.org 2016-05-23 23-19-01

Jeśli chcemy przeznaczyć dodatkowe przyciski na inne akcje, z pomocą przychodzi oprogramowanie Roccat Swarm – co ciekawe, Kova ma aż 12 programowalnych przycisków, więc swoboda jest ogromna. Co więcej, wystarczy przytrzymać jeden z nich, wcześniej przypisany jako Easy-Shift i mamy do dyspozycji dodatkowych 11, które mogą służyć do np. przełączania piosenek w odtwarzaczu audio [nawet kiedy nie jest na pierwszym planie – przetestowane ze Spotify i paroma odtwarzaczami]. Mało? A co powiecie na predefiniowane akcje dla konkretnych gier? Jedno kliknięcie i mamy kupiony pełen zestaw uzbrojenia i dodatków dla anty-terrorystów  Counter-Strike: Global Offensive. Nie lubicie CS’a? To może ustawić sobie odliczanie do respawnu smoka w League of Legends? Albo gotowe zestawy makr do Photoshopa? Jak dla mnie bomba – nigdy nie czułem potrzeby obłożenia dodatkowych przycisków, ale tutaj można naprawdę sporo namieszać :)

Na pierwszy rzut oka widać, że to myszka dla graczy, choć testowałem ją również przy obróbce grafiki, montażu materiałów wideo i przy składaniu plików audio – pomimo braku jakichkolwiek chropowatych powierzchni lub gumy pomagającej w chwycie urządzenia, nie mogłem narzekać na niepewne prowadzenie kursora lub jakąkolwiek niepożądaną akcję. Dołóżmy do tego aż pięć ślizgaczy i dobrze opleciony kabel i w rezultacie dostajemy przede wszystkim wygodną i trwałą konstrukcję. Co z tego, że konkurencja ma gumę po bokach, skoro przeciera się ona z czasem i wygląda nieestetycznie. Kolejny raz potwierdza się, że grubo ciosany plastik choć może mniej przyjemny w chwycie, jest wytrzymalszy.

Ważna wiadomość dla leworęcznych – Kova jest symetryczna, co pozwala korzystać z niej każdemu, bez obawy o dyskomfort lub nienaturalne ułożenie dłoni. Dziś nie jest to tak oczywiste jak jeszcze paręnaście lat temu, za co należy się plus. Sama rolka należy do większych z jakimi się spotykałem, ale jest też jedną z najwygodniejszych. Nie skrzypi, nie stawia oporu, a ten egzemplarz zwiedził już parę redakcji. To potwierdza moją tezę o wytrzymałości – Kova nie ma na sobie znaków użytkowania, jest wytrzymała i nie rozleci się za rok.

Czy ten model ma jakieś minusy? Mnie najbardziej przeszkadzał brak przesuwania w lewo i prawo za pomocą wychylania rolki myszy. Często pracuję na wielu kolumnach w Tweetdecku lub na niekończących się arkuszach w Excelu i wtedy zdecydowanie wygodniejsze jest przewijanie poziomą rolką. Na upartego mogę ustawić przyciski boczne na przewijanie w poziomie, więc jest to jakieś wyjście z tej sytuacji, niemniej nieco kombinowania jest. Nie do końca przypadła mi do gustu sama stylistyka Kovy – mysz wygląda całkiem ascetycznie, żeby nie powiedzieć tanio (pomimo wytrzymałości elementów). Roccat pozwolił sobie na odrobinę finezji w kształcie niektórych elementów, ale widać tam małe szczeliny, przez które do środka może dostać się kurz. Również podświetlenie nie jest do końca fortunne – o ile podświetlenie rolki działa świetnie, jest mocne i bardzo widoczne, tak pasek w miejscu, gdzie trzymamy dłoń jest widoczny głównie w nocy, przy zgaszonym świetle. Kiedy rano trzymamy mysz w miarę normalnie, sami nie zobaczymy efektu – zrobi to dopiero osoba siedząca obok lub w przypadku, gdy używamy Kovy w zestawie z ciemną podkładką i jest względnie ciemno w pomieszczeniu. Niemniej jest to bajer, który ładnie wygląda na zdjęciach :)

Dla niektórych wadą może być wyłącznie optyczny sensor – dziś zdecydowanie częściej stawia się na laserowe rozwiązanie, które nie gubi się na błyszczących lub nawet szklanych powierzchniach. Ja testowałem Kovę z takimi podkładkami jak Asus Whetstone, Steelseries QCK+ i Dex, HyperX Fury, Razer Goliathus i Tesoro Aegis – na żadnej z nich nie stwierdziłem większych nieprawidłowości. Zarówno na niskim DPI (100-200) jak i na wysokim rzędu 3500-7000. Przy tych najwyższych zauważyłem jednak, że czasami sensor strzępił ruchy myszką na grubszych podkładkach z nierówną fakturą.

YouTube player

Jako gracz, nie mogłem odpuścić przetestowania Kovy w warunkach bojowych. Na tapet wziąłem m.in. The Division, Rise of the Tomb Raider oraz popularniejsze gry typu League of Legends I Counter-Strike: Global Offensive. O ile w trzech pierwszych bardziej liczyła się precyzja ruchu, w CS:GO gram na wysokim sensitivity i cenię sobie szybką reakcję na to, co dzieje się na ekranie. Wiem, przeczę wszystkim poradnikom zalecającym niską czułość, ale tak już mam i nawet jakoś mi to wychodzi :) Największą pochwałą Kovy niech będzie fakt, że nie odczułem żadnych niewygód po przesiadce z poprzedniej – zazwyczaj okres przejściowy zajmował mi co najmniej tydzień, tu już od pierwszego dnia kiedy ustawiłem sobie DPI i odświeżanie, byłem gotowy do gry. Na horyzoncie Overwatch i Doom, a w trakcie testów ogrywałem ostro bety – jestem gotowy :)

A teraz najlepsze – cena. Kova kosztuje zaledwie 215 zł. Piszę zaledwie, bowiem za podobne myszki, inni producenci każą sobie płacić po 300-400 zł, co jest wartością mocno zawyżoną. Roccat pokazał, że w kwestii cena/jakość, Kova jest w stanie stawać w szranki z innymi tytanami rynku i robi to dobrze. Zapewne wielu z Was sięgnie po bardziej znane marki, ale czasami warto popatrzeć na sprzęt, a nie logo, które często winduje cenę o paręset procent. Zdecydowanie opisywana przez mnie myszka jest jednym z ciekawszych urządzeń, jakie było mi dane testować. Kova na pewno okupuje pierwsze miejsce w kategorii zaskoczenie roku i nie żałuję takiego obrotu spraw. Z początku nie podobał mi się jej design, ale funkcje i wygoda nadrobiły pierwsze wrażenie z nawiązką. Cholera, nawet wygląd zaczął mi się podobać, kiedy zacząłem z nią więcej obcować. Wszystko jest tam, gdzie powinno, działa tak jak powinno i gdyby tylko dołożyć poziomy scroll – byłbym wniebowzięty.

Kategorie
Categories
Newsletter
Login
Loading...
Sign Up

New membership are not allowed.

Loading...