Jasiu Wicek, czyli Keanu w formie

Korzystając z wolnej soboty, postanowiliśmy wybrać się z Olą do kina na najnowszy film z Keanu Reevesem w roli głównej. John Wick prezentował się raczej średnio na zwiastunach, ale słysząc, że główny bohater korzysta ze swoich skillsów wyuczonych podczas kręcenia trylogii Matrix, nie potrzebowaliśmy dodatkowej zachęty.

YouTube player

Historia jest prosta jak budowa cepa i stanowi jedynie pretekst do naparzania, strzelania, pościgów i nieustającej nawet na sekundę akcji. Oto on – tytułowy John Wick, były cyngiel na usługach rosyjskiego mafioza, postanawia odejść z branży i zająć się wybranką serca. Niestety nie przewidział tego, że będzie ona chora i po niespełna czterech latach razem umiera i zostawia go samego sobie. Na szczęście pomyślała o jego przyszłej żałobie i już po swojej śmierci, wysłała do niego psa, który ma mu ulżyć w chwilach smutku.

Ten pies był dla niego jedynym łącznikiem ze zmarłą już ukochaną. Pech chciał, że drogi Wicka i byłego pracodawcy jeszcze raz się skrzyżowały, a wszystko to za sprawą rozpuszczonego synalka rosyjskiego bossa. Młodziak włamuje się do domu Johna, kradnie jego wóz, katuje go do nieprzytomności, a co najgorsze, zabija jego psa [co spotkało się z głośnym zawodzeniem żeńskiej części widowni]. To właśnie ten ostatni występek przelał czarę goryczy, a Wick wiedziony chęcią zemsty postanawia wrócić do starego fachu i utorować sobie drogę do synalka.

Może się Wam wydawać, że streściłem cały film, ale jesteście w błędzie – to zaledwie pierwsze 10 minut, które stanowi preludium do jednej z najlepszych historii pełnej przemocy, walk wręcz i gradu kul jakie można było zobaczyć w tym roku na srebrnym ekranie. Wick nie jest człowiekiem, z którym chce się zadzierać. Wszyscy się go bali, miał wyrobioną renomę i ludzie woleli schodzić mu z drogi. Świetnie wyszkolony w walce wręcz i jeszcze lepszy w strzelaniu, stanowił śmiertelne niebezpieczeństwo i zawsze gwarantował wykonanie wyroku.

3

Tym co „robi” film jest humor sytuacyjny, który pomimo ponurego i brutalnego wydźwięku całej produkcji, prezentuje zależności pomiędzy „zawodem” Wicka, a światem z którego niedawno się wyrwał. Motyw z Hotelem na długo zapadnie mi w pamięć, a jego obsługa i usługi jakie świadczy ten przybytek może zdziwić niejednego.

Ola szturcha mnie łokciem i każe wspomnieć o ścieżce dźwiękowej, która dobrze współgra z dziejącymi się na ekranie scenami. Nostalgiczne przeciągnięcia smyczków mieszane są z mocnymi basami i podkreślającą tempo perkusją. Ja się pod tym podpisuję i przechodzę do tego, co przyciąga widzów do kina. Keanu jak to Keanu – drewniana twarz i koślawe ruchy, które albo się kocha, albo nienawidzi. W tej produkcji należy pochwalić go za kręcenie wszystkich scen walki, pościgów i popisów kaskaderskich osobiście, co pozwoliło na zastosowanie bliższych ujęć i mniej chaotycznego ciachania walk.

4

Widać, że po Matrixie zostało w Keanu uwielbienie do walk wschodu. Jeśli oglądaliście Equilibrium z Christianem Bale’m to na pewno pamiętacie słynne kata z pistoletami – tutaj również nie zabraknie potyczek na krótkim dystansie, gdzie dwójka przeciwników naparza się trzymając w dłoniach broń palną. Gdybym miał wskazać jakiś element, dzięki któremu siedziałem jak na szpilkach, byłyby to właśnie walki wręcz. Może czas wybrać się na jakiś kurs?

Co było złe? Czasami Keanu grał mocno drewnianie – jego bieg i dziwaczny sposób trzymania broni krótkiej mogły nieco wybijać z rytmu, ale tłumaczę to sobie tym, że się nie znam i zapewne ktoś kazał mu to robić w ten właśnie sposób. Wydaje mi się, że przeznaczeniem tej produkcji była szufladka kina akcji ze średnim budżetem i jako popcorniak na leniwe popołudnie – John Wick spełnia te zadanie z nawiązką.

  • 3 Komentarze
  • Filmy
  • 08.12.2014
Kategorie
Categories
Newsletter
Login
Loading...
Sign Up

New membership are not allowed.

Loading...